Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartłomiej Walentyński  12 października 2014

Grać w kosza z Obamą

Bartłomiej Walentyński  12 października 2014
przeczytanie zajmie 3 min

Podczas studiów na Harvardzie współwłaściciel Legii Dariusz Miodulski grał w koszykówkę z Barackiem Obamą. 20 lat później Polacy na najlepszych uczelniach na świecie wciąż należą do rzadkości. Pomysł premier Ewy Kopacz na stworzenie rządowych stypendiów na zagraniczne studia może nie tylko pomóc w edukacji Polaków, ale także wpłynąć pozytywnie na rozwój Polski.

Chwilę zastanawiałem się nad tym, jakim słowem można opisać moją przygodę ze szkolnictwem wyższym. Jedyne, co przyszło mi na myśl to „zaskoczenie”. Najpierw było zaskoczenie, że można studiować za granicą. Potem przyszło zaskoczenie, że istnieją Polacy, którzy skończyli Oxford czy Harvard. Kolejnym zaskoczeniem było to, że samemu można się dostać na świetne studia. A na samym końcu zaskoczeniem było uświadomienie sobie, że podobna sztuka powinna udać się wielu Polakom.

Ortega y Gasset powiedział swego czasu „Zaskoczenie i zdziwienie są początkiem zrozumienia”. Chyba właśnie ten ciąg zaskoczeń powinien wskazać na istotny problem, jaki jest związany z edukacją polskiej młodzieży.

Obecnie bowiem osiągnęliśmy kuriozum. Polska, będąca na 33. miejscu na świecie pod względem populacji i której młodzież świetnie wypada w rankingach edukacyjnych PISA, jest jednocześnie zdecydowanie niedoreprezentowana na najlepszych uniwersytetach takich jak Harvard, Stanford czy Yale. Co więcej, doskonale wiadomo, że taki stan rzeczy nie wynika z tego, że nasze krajowe uczelnie są wybitne.UW i UJ jako najlepsze polskie uczelnie zwykle plasują się pomiędzy 400, a 500 miejscem na świecie.

By zobrazować skalę zjawiska można wspomnieć, że w tym roku studia na Harvard College rozpoczęło dwóch Polaków, na Yale College jeden, program MBA na Columbia Business School realizuje jeden Polak, a w mojej szkole (School of International and Public Affairs na Columbia University) trafił się wręcz niespotykany boom i rozpoczęło tu studia aż trzech (sic!) Polaków. Rok temu nie trafił tu żaden z naszych rodaków. 

Dlatego też myśląc nad tym, co stało się determinantą tej dysproporcji, to pierwsze co przychodzi na myśl to brak informacji i brak pieniędzy. Na najlepsze uniwersytety na pewno trudno się dostać, ale jeszcze większym wyzwaniem może okazać się zgromadzenie kilkuset (sic!) tysięcy złotych, które umożliwią podjęcie studiów. Co więcej obecnie otrzymując stypendium na studia za granicą trzeba się liczyć z odprowadzeniem standardowego podatku od darowizn.

Problem związany z finansowaniem studiów na prestiżowych uczelniach został jednak już rozwiązany w wielu miejscach na świecie. Spotykając studentów z różnych części świata na Oxfordzie, Harvardzie czy Columbii można usłyszeć jedno zdanie: „jestem na stypendium”. Często stypendium takie jest fundowane przez krajową fundację bądź bezpośrednio przez rząd. Zwykle: obwarowane jest przymusem powrotu do kraju.

Pomysł premier Ewy Kopacz, który został przedstawiony w expose, jest kalką rozwiązań sprawdzonych w innych krajach. Rozwiązania te nie tylko zapewniają rozwój najambitniejszych obywateli, ale także zapobiegają drenażowi mózgów.

Połączenie stypendiów z wymogiem powrotu do Polski pozwoli skupić w Polsce świetnie wyedukowanych młodych profesjonalistów, którzy będą mogli wspierać zarówno sektor publiczny, jak i prywatny. Przykładem tego, że umiejętności zdobyte na najlepszych uczelniach są pożądane również w sektorze publicznym może być decyzja posła Pawła Szałamachy, który obecnie będąc na rocznym urlopie, realizuje program MPA na Harvard Kennedy School.

By podkreślić wagę stypendiów na najlepszych uczelniach w kształceniu przyszłej kadry urzędników państwowych można przywołać słowa Krzysztofa Daniewskiego, założyciela Fundacji Ivy Poland, które zostały zawarte w artykule „Droga na Harvard, Oxford, Princeton otwarta”, który ukazał się w Pulsie Biznesu. „Studia administracyjne w najlepszych amerykańskich college’ach to koszt 70-80 tys. USD. Nawet jeśli polski kandydat jakimś cudem zdobędzie na nie pieniądze, to prawdopodobnie przynajmniej część z nich będzie musiał oddać. Gdy podejmie pracę w polskiej administracji publicznej nie będzie go na to stać. Dlatego też wielu absolwentów tych kierunków, jeśli wraca do Polski, idzie do pracy w biznesie”.

Ktoś mógłby jednak wskazać w tym miejscu, że rozwój można zapewnić chociażby poprzez podniesienie jakości kształcenia na krajowych uniwersytetach. Pominięte zostałyby jednak tu trzy ważne aspekty:

  1. To również byłoby związane z dodatkowymi kosztami.
  2. Dotychczasowe działania związane z podniesieniem jakości kształcenia były albo bezowocne, albo ciężkie do oceny.
  3. W erze globalizacji studia na najlepszych uniwersytetach na świecie to nie tylko nauka, ale także platforma do nawiązywania kontaktów pomiędzy ludźmi, którzy będą w przyszłości wpływać na losy różnych krajów

Dlatego też rządowe stypendia dla Polaków to świetny pomysł, który wymaga jeszcze lepszej implementacji. Osobiście mocno trzymam za to kciuki i mam nadzieję, że będą one nie tylko źródłem rozwoju dla młodych Polaków, ale także pomogą w budowaniu silnej pozycji Polski na świecie.

Kto wie, może przyszły prezydent USA i premier Polski będą za kilka lat grali razem w koszykówkę na Harvardzie?